Kora w Live
2009-12-11 15:48:47 | RzeszówNie ma w tym nic dziwnego, ponieważ wokalistka podbija serca nieustannie, od 1976 roku, tych młodych, jak i tych, należących już do nieco starszego pokolenia. Fenomenem tego wydarzenia była właśnie publiczność - niezwykle zróżnicowana, i to nie tylko pod względem wiekowym. Spotkać tam można było zarówno ważne osobistości rzeszowskiego świata buissnesu, odziane w garnitury (panowie), tudzież wyjściowe, piękne, uniemożliwiające ruch suknie (panie), młodzież, a także starych, wiernych fanów, którzy chyba najwspanialej bawili się na koncercie – tańczyli, śpiewali, całą swą osobą pokazywali, jak bardzo cieszą się, że mogą zobaczyć idola swego życia na żywo.
Kora dała z siebie wszystko. To niesamowite, jak kobieta, która już ponad 30 lat nieustannie prowadzi intensywne życie muzyczne, ma wciąż tak wiele energii oraz ognia w sobie. Ten płomień czuć na scenie, czuć, że Kora kocha to co robi i ma moc czarowania publiczności swym głosem, energią, całą swoją osobą. Bo jak wiadomo, Kora jest wokalistką nieprzeciętną. Silna, charakterystyczna barwa głosu, piękne teksty, a do tego pewien dystans ukryty za jej czarnymi okularami i tajemniczym uśmiechem sprawiają, że kocha się ją i uwielbia, ale nie ma się odwagi do niej zbliżyć.
Wielkim plusem koncertu było to, że zespół wykonywał same największe przeboju z dorobku artystycznego Maanamu – Cykady na Cykladach, Krakowski spleen, Kocham Cię kochanie moje, Lucciola, Lipstick on the glass. Niektórzy wychodzili jednak rozczarowani, ponieważ nie usłyszeli jednego z najpopularniejszych utworów grupy - Boskie Buenos.
Uważam, że koncert Kory był wydarzeniem genialnym – kameralny klimat, niezwykły kontakt zespołu z publicznością. Wpływ na to być może miała osobista zażyłość Kory z managerem Klubu Live– Robertem Wróblem, który oficjalnie uznał wokalistkę za matkę chrzestną tego miejsca. Zatrzymajmy się na chwilę przy samym klubie, gdyż inwestycja ta, godna jest pochwały. Na rozrywkowej mapie Rzeszowa nareszcie pojawiło się miejsce, gdzie można organizować profesjonalne, duże koncerty. Tego właśnie brakowało miastu i miejmy nadzieję, że panu Wróblowi uda się je ożywić pod względem muzycznym. A wszystko wskazuje na sukcesy – tylko w grudniu, na scenie klubu ma wystąpić jeszcze T.Love, Ania Dąbrowska, Kult. A wnętrze? Surowy, prosty wystrój, drewniane elementy przywołują na myśl skojarzenie ze stodoła, ale jest to akurat plus.
Cóż mogę dodać na koniec … Dziękujemy Korze, że obudziła miasto z letargu, a Robertowi Wróblowi życzymy więcej takich sukcesów na koncie.
Dominika Dynia
(dominika.dynia@dlastudenta.pl)
fot. www.kora.org.pl